Brytyjski rząd zrozumiał w końcu, z czego wynika większość problemów na brytyjskim rynku nieruchomości. I znalazł rozwiązanie — wybuduje 200 tysięcy domów, które zwiększą podaż i spowodują ustabilizowanie cen.
Rosnące ceny nieruchomości w Wielkiej Brytanii wynikają z małej liczby domów dostępnych na rynku. Powoduje to, że domu stają się towarem pożądanym, a ich ceny rosną. To podstawowe prawo ekonomiczne, odwołujące się do różnicy między popytem a podażą.
Brytyjski rząd zrozumiał w końcu, że dając pieniądze na kupno domu nie rozwiąże problemu, który od jakiegoś czasu trawi gospodarkę. Postanowił zatem wybudować 200 tys. domów jednorodzinnych z ogrodami, które staną w miejscach dotychczas niezasiedlonych. Powstaną zatem zupełnie nowe miejscowości, liczące od 1,5 tys. do 10 tys. domów. Plany zakładają, że będzie ich czternaście.
Oprócz tego rząd chce zbudować od podstaw także trzy miasteczka, w których stanie ponad 10 tys. domów. Nowe osady rozmieszczone będą w całej Wielkiej Brytanii,
To bardzo ciekawy plan. A fakt, że Theresa May powiedziała o nim na samym początku nowego roku, może sugerować, że rynek nieruchomości i rozwiązanie problemów mieszkaniowych w Wielkiej Brytanii będzie jednym z priorytetów jej rządu. Warto przypomnieć, że ostatni rząd nie poradził sobie z tym zadaniem, za co często go krytykowano.
Ale i plan gabinetu Theresy May znalazł już krytyków, którzy zwracają uwagę choćby na to, że nowe miejscowości będą dodatkowym obciążeniem dla lokalnej infrastruktury w miejscu, w którym powstaną. Pochłonie to zatem kolejne środki finansowe, które także trzeba dołączyć do kalkulacji.
Ponadto, jeśli miejscowości będą położone zbyt blisko dużych aglomeracji miejskich, doprowadzą do wzrostu tempa urbanizacji. Jest to niewykluczone, bo niektóre z nich w istocie po jakimś czasie mogą zostać wchłonięte przez rozrastające się miasta.
Autorzy projektu oraz jego zwolennicy twierdzą jednak, że krytyka ta jest bezpodstawna. Podkreślają, że dzięki wybudowaniu nowych wiosek i miasteczek, powstaną domy, które są potrzebne brytyjskiemu rynkowi nieruchomości. Zyska zresztą cała gospodarka — przy budowie domów zatrudnienie znajdą tysiące robotników, a lokalne biznesy odżyją, zyskując klientów w postaci mieszkańców nowych miejscowości.
Nowe miejscowości znajdować mają się w miejscach, które nie są obszarami chronionymi żadnymi konwencjami o ochronie przyrody. Nie będą mieć zatem większego wpływu na środowisko naturalne. Pojawiające się co jakiś czas zarzuty o to, że nowe miejscowości naruszą tzw. pasy zieleni w Wielkiej Brytanii okazują się bezpodstawne.
Nie ma jeszcze oficjalnego porozumienia w sprawie tego, gdzie dokładnie staną nowe wsie i miasteczka. Są propozycje, które wstępnie zaakceptowali ministrowie. Ale żeby ruszyć z projektem, konieczne są szczegółowe plany przygotowane przez ekspertów.
Nie wiadomo też, do kiedy projekt może zostać zrealizowany. Na szczegółowe informacje trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.
Na pomysł wybudowania zupełnie nowych osad jako pierwszy wpadł Ebenezer Howard pod koniec XIX wieku. Chciał w ten sposób rozwiązać problem slumsów rozrastających się pod wielkimi miastami. W ich centrum znajdować się miały połacie zieleni, a miejscowości miały być przyjazne mieszkańcom.