Oto nowy sposób na zdrowy rynek nieruchomości w UK! Mieszkania socjalne to w Wielkiej Brytanii nadal stosunkowo popularne zjawisko – pomimo prywatyzacji, która trwa nieprzerwanie już od wielu lat, nadal mnóstwo ludzi mieszka w lokalach należących do państwa. Tymczasem Allister Heath w artykule opublikowanym na stronie www.telegraph.co.uk przestrzega – to największa zmora brytyjskiego rynku nieruchomości. Jego zdaniem, głównym powodem, dla którego zaostrzył się w Wielkiej Brytanii kryzys na rynku, jest zbyt duża liczba mieszkań socjalnych w porównaniu do prywatnych.
Jak zauważa Heath, wiele państw europejskich o bardzo silnej gospodarce w bardzo małym stopniu umożliwia obywatelom korzystanie z mieszkań socjalnych. Jako przykłady dziennikarz podaje Francję, Włochy, Niemcy czy wreszcie Szwecję. Wielka Brytania tymczasem nadal pozostaje przywiązana do tradycyjnego systemu, który – jakkolwiek popularny od wielu lat – nie sprawdza się już w obecnych realiach ekonomicznych. Zdecydowanie konieczne jest budowanie nowych mieszkań, których liczba odpowiadałaby popytowi – w obecnej chwili ciągle rosnącemu, także za sprawą programów i kampanii rządowych. Tę opinię podzielają wszyscy eksperci, którzy dostrzegają problem podaży zbyt niskiej w stosunku do zapotrzebowania na nowe domy. Heath nie odkrył zatem Ameryki. Dodał jednak bardzo ważny element, który składa układankę w całość – potrzeba mieszkań prywatnych, a nie państwowych.
Dużym problemem, z którym boryka się Wielka Brytania, jest ponadto ciągle bardzo duży odsetek ludzi wynajmujących mieszkanie. Chociaż wielu Brytyjczyków deklaruje chęć zakupienia domu na własność, a wynajem nie cieszy się na Wyspach dobrą opinią, to jednak w Wielkiej Brytanii nadal mnóstwo ludzi mieszka w wynajętych czterech ścianach. Zdecydowanie więcej niż w wielu innych wysoko rozwiniętych krajach europejskich. Nawet jeśli sprzedaż domów w Londynie jest wysoka, wskazuje Allister Heath, to wiele z nich trafia w ręce zagranicznych kupujących, na ogół inwestorów, którzy nabywają nieruchomości w Wielkiej Brytanii między innymi po to… by je potem wynajmować.
W żadnym wypadku nie można jednak stwierdzić, że zagraniczni inwestorzy nie pozostawiają niczego dla Brytyjczyków. Chociaż w najdroższych dzielnicach środkowego Londynu aż 49% mieszkań trafiło w ręce obywateli innych niż Wielka Brytania krajów, to jednak Brytyjczycy mogą jedynie cieszyć się na skutki takiego obrotu sprawy – domy te stały się dostępne dla większej liczby ludzi (pod warunkiem, że stać ich na opłacenie czynszu). Nie każdy bowiem, kto wynajmuje mieszkanie w centrum stolicy, mógłby pozwolić sobie na jego zakup. Kiedy pod lupę weźmiemy natomiast inne dzielnice Londynu, w tym te położone na jego obrzeżach, dojdziemy do wniosku, że znakomita większość domów znajdujących się w tych rejonach trafiła w ręce Brytyjczyków. Za problemy na rynku nieruchomości Anglia nie może zatem winić obcokrajowców – kwituje Heath.
Brytyjczycy nadal bardzo chętnie wynajmują mieszkania. O wiele chętniej niż przeciętny Europejczyk, jak wynika z badania przeprowadzonego w 2011 roku. Co ciekawe, w wielu krajach dawnego bloku wschodniego odsetek mieszkań socjalnych spadł – z końcem komunizmu, ludzie wykupili na własność domy, w których mieszkali. Nie ma powodów, dla których mieliby się z nich wyprowadzić.
Domy w Wielkiej Brytanii, zdaniem eksperta, powinny być budowane w dużej ilości i przede wszystkim w tych regionach, które są najchętniej zasiedlane przez Brytyjczyków. W tej chwili wiele nieruchomości powstaje w rejonach niezbyt popularnych, a dodatkowo zwykle drogich – odstrasza to potencjalnych kupujących, którzy widząc wysokie ceny nowych domów decydują się przedłużyć posiadaną umowę najmu. I tak co roku. I znowu… .
Heath twierdzi, że każdego roku przez przynajmniej kilka lat powinno powstawać około 250 tysięcy nowych nieruchomości. Może nawet więcej. Wprowadzenie takiego planu w życie nie jest jednak takie proste – przede wszystkim należy najpierw przystosować przemysł budowlany do podjęcia tak dużego zobowiązania. Aby osiągnąć poziom kilkuset tysięcy nowych domów każdego roku, potrzeba najpierw wielu lat przygotowań. Nie jest to jednak powodem, dla którego powinniśmy zrezygnować z realizacji tego planu – tym bardziej, że ma być on źródłem całkowitego uzdrowienia rynku nieruchomości. Czy może braknąć rąk do pracy, by sprostać tak dużemu zobowiązaniu? Nick Crafts z uniwersytetu w Warwick obliczył, że 1934-1936 w sektorze prywatnym w Wielkiej Brytanii powstało średnio 286 tysięcy domów – a przecież populacja była wtedy o wiele mniejsza!
Wielka Brytania musi postawić na budowę kolejnych domów. Nieruchomości te powinny trafić w ręce prywatne, podobnie jak wiele innych mieszkań, należących obecnie do państwa. Czy taka recepta na poprawienie sytuacji na rynku jest właściwa?