Przyjęło się uważać, że na brytyjskim rynku brakuje nieruchomości, zaś zainteresowanie domami na sprzedaż jest bardzo duże. Różnica między podażą i popytem prowadzi do wzrostu cen. Okazuje się jednak, że sytuacja nie do końca jest tak prosta, jak się wydaje.
Temat zbyt małej liczby domów dostępnych na sprzedaż był wielokrotnie poruszany podczas kampanii wyborczej przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi w Wielkiej Brytanii. Czołowi politycy licytowali się na zasadzie: kto da więcej – kto wybuduje w Wielkiej Brytanii więcej domów. Panuje bowiem obiegowa opinia, zgodnie z którą to właśnie brak domów na sprzedaż powoduje ich wysokie ceny.
Wystarczy jednak przyjrzeć się danym zawartym w oficjalnym raporcie sporządzonym na zlecenie brytyjskiego rządu – English Housing Survey. Dokument bardzo szczegółowo opisuje sytuację, w jakiej znajduje się obecnie brytyjski rynek nieruchomości. Eksperci pochylili się także nad sprawą braku domów na sprzedaż.
W jednym z rozdziałów raportu przeczytać można, że w Wielkiej Brytanii wiele domów obecnie zamieszkanych posiada wolne pokoje, które nie są niezbędne dla funkcjonowania mieszkańców tych nieruchomości. Eksperci obliczyli, że średnio 37% domów na Wyspach posiada przynajmniej dwa takie pokoje, określone w raporcie mianem „underoccupying”. W kolejnych 34% posiadłości znajduje się przynajmniej jeden wolny, niewykorzystany pokój (i chociaż domy te nie zostały uznane za „underoccupying”, to pokój ten nadal nie jest niezbędny).
Jedynie 3% domów na Wyspach to nieruchomości przeludnione, w których brakuje miejsca dla mieszkańców, dlatego też nie mogą oni żyć w komfortowych warunkach.
Wnioski są bardzo proste: na Wyspach znajduje się w tej chwili mnóstwo domów (ponad 70% wszystkich nieruchomości mieszkalnych), które posiadają przynajmniej jeden niewykorzystany pokój, a zatem których powierzchnia jest większa niż powierzchnia potrzebna domownikom. Oznacza to, że w Wielkiej Brytanii wcale nie brakuje powierzchni mieszkalnej. Problem polega na tym, że domy zajmowane są w sposób niewłaściwy.
Oczywiście – te dane nie pozwalają na stwierdzenie, że sytuacja na brytyjskim rynku nieruchomości jest dobra. Pokazują jednak, że problem jest bardziej złożony, niż może się wydawać i polega nie tyle na braku domów na rynku, co raczej na braku właściwych domów, odpowiadających rzeczywistym potrzebom kupujących.
Raport „English Housing Survey” zawiera również wiele innych, ciekawych i szczegółowych informacji na temat brytyjskiego rynku nieruchomości w ostatnim czasie. W dokumencie znajdziemy na przykład informację o tym, że większość osób w wieku od 25 do 34 lat decyduje się na wynajem mieszkania, a nie na zakup nieruchomości. W latach 2013-2014 aż 48% osób z tej grupy wiekowej wybierało wynajem mieszkania, a nie jego kupno. Dla porównania, w okresie 2012-2013 taką decyzję podejmowało 45% młodych ludzi. W latach 2003-2004 jedynie 21% osób w wieku od 25 do 34 lat decydowało się na wynajem mieszkania. Sytuacja na rynku pod tym względem zmieniła się zatem diametralnie w ciągu ostatnich dziesięciu lat.
Eksperci obliczyli, że oprócz cen domów, wzrosły także ceny wynajmu mieszkań, przy czym najdrożej jest w stolicy Wielkiej Brytanii.
Coraz więcej osób otrzymuje zasiłek mieszkaniowy – housing benefit. Dotyczy to także osób zatrudnionych, które wynajmują mieszkania w sektorze prywatnym.
W dokumencie znajdziemy także kilka pozytywnych informacji. Jedną z nich mogą być dane, które pokazują, że coraz mniej energii jest marnowane w brytyjskich gospodarstwach domowych. Mieszkania są zdecydowanie bardziej wydajne niż jeszcze kilka lat temu pod tym względem. Wzrastają również standardy życia, w których mieszkają Brytyjczycy – spada liczba domów o niskim standardzie, a wzrasta liczba nieruchomości luksusowych.
Warto zapoznać się z dokumentem English Housing Survey. Można go znaleźć na stronie GOV.co.uk. Zachęcamy do lektury!