Wyniki badań przeprowadzonych na zlecenie Bank of England są jasne: coraz mniej osób decyduje się na własny dom w UK. Brytyjczycy, którzy byli uważani za naród wybierający raczej własny dom niż wynajmowane mieszkanie, zmieniają podejście do rynku nieruchomości.
Z marzeń o własnym domu w Wielkiej Brytanii rezygnują przede wszystkim rodziny należące do tzw. średniej klasy. Odstraszają je wysokie ceny domów spowodowane brakiem dostatecznej liczby nieruchomości na rynku. Trudniej niż kiedyś jest też dostać kredyt hipoteczny — a bez niego w znakomitej większości przypadków nie ma mowy o kupnie domu.
Jak pokazały badania przeprowadzone na zlecenie Bank of England, tylko około 50% rodzin (około 4,5 mln) nie posiadających obecnie na własność domu wierzy, że kiedyś uda im się kupić mieszkanie. Tylko 32% jest pewne, że wkrótce nabędzie własny dom w UK.
Okazuje się jednak, że nie tylko rodziny średnio zamożne obawiają się o możliwe problemy z kupnem domu. 25% osób zarabiających około 600 tys. funtów rocznie (po odjęciu podatków) również zastanawia się, czy będzie w stanie pozwolić sobie kiedykolwiek na własny dom.
W najgorszej sytuacji znajdują się jednak osoby najuboższe — aż 57% badanych z tej grupy twierdzi, że dom to dla nich marzenie ściętej głowy.
Ekonomista Matthew Wittaker z Resolution Foundation, organizacji, która prowadziła podobne badania powiedział, że do tej pory uważało się w Europie, że Brytyjczycy wolą mieszkać w domu posiadanym na własność, a nie wynajmowanym. Teraz jednak może się to zmienić — mieszkańców Wysp może być po prostu nie stać na kupno własnego domu.
Wittaker przyznał, że jeszcze niedawno temu w Wielkiej Brytanii było tak, że jeśli ktoś dostał pracę na umowę na czas nieograniczony i uzyskiwał regularne dochody (choć może nie najwyższe), mógł spodziewać się, że będzie w stanie zaciągnąć kredyt i kupić dom w stosunkowo szybkim czasie. Zdaniem eksperta teraz jednak sytuacja zdecydowanie się zmieniła i coraz mniej osób może sobie pozwolić na własny dom — dotyczy to już zarówno najuboższych mieszkańców Wielkiej Brytanii, jak i tych średnio zamożnych.
Jak się okazuje, problemem osób przypuszczających, że nigdy nie dostaną się na drabinę mieszkaniową, jest słaba zdolność kredytowa. Jedynie 11% przyznaje, że po prostu nie ma potrzeby kupowania domu na własność, gdyż wynajmowane mieszkanie odpowiada ich potrzebom. Osoby myślące o kupnie domu na Wyspach obawiają się, że nie uda im się uzbierać sumy wystarczająco wysokiej, by wpłacić ją do banku podczas zaciągania kredytu. Zdają sobie ponadto sprawę z konieczności uiszczenia dodatkowych opłat związanych z obsługą transakcji oraz podatku Stamp Duty Tax, jeśli wartość kupowanego domu choć odrobinę przekroczy najniższy z progów określonych prawem. Wiele osób boi się również samego kredytu hipotecznego i miesięcznych rat, które trzeba będzie spłacać regularnie.
Zgodnie z oficjalnymi danymi, obecnie tylko 65% rodzin w Wielkiej Brytanii mieszka w posiadanych na własność domach (w porównaniu do 73% w 2007 roku). Problem dostrzegł rząd UK, obiecując podwyższenie do 2 mld funtów kwoty przeznaczonej w budżecie państwa na rozwój sektora nieruchomości. Dzięki temu do 2020 roku na Wyspach miałoby powstać co najmniej 400 tys. nowych nieruchomości, co wpłynęłoby na zmniejszenie dysproporcji między popytem na domy a podażą i w rezultacie doprowadziło do obniżenia cen.
Rząd prowadzi również programy, które ułatwiają mieszkańcom Wielkiej Brytanii kupno pierwszego domu — dzięki Help To Buy można otrzymać od państwa pożyczkę na wpłatę własną. Ruszył też program wsparcia osób oszczędzających na wpłatę własną na specjalnych rachunkach oszczędnościowych „Help To Buy ISA”.
Eksperci ostrzegają jednak, że programy wspierające nie pozwolą ostatecznie rozwiązać pogłębiającego się kryzysu mieszkaniowego na Wyspach. Matthew Wittaker podaje przykład, który ma pokazać, gdzie leży przyczyna problemu: „Jeśli ludzie chcą kupić więcej cukierków w sklepie ze słodyczami nie należy dawać im więcej pieniędzy na ten cel, jeśli okazuje się, że w sklepie brakuje cukierków”. Dlatego jego zdaniem jedynym słusznym rozwiązaniem jest budowanie nowych nieruchomości a nie rozdawanie publicznych pieniędzy, bo to wpływa tylko na zwiększenie popytu przy tak samo niskiej podaży, w rezultacie pogłębiając i tak już poważny kryzys.
Ekonomiści obawiają się, że za kilka lat problem będzie jeszcze głębszy — badania przeprowadzone przez EY pokazały, że już w 2020 ceny domów będą rosnąć szybciej niż wysokość zarobków na Wyspach — i to pomimo przewidywanego dużego przyspieszenia tempa wzrostu płac w UK. Tendencja ta ma być najbardziej widoczna w Londynie i w południowej Anglii, uważają analitycy. Co zrobić, by jej zapobiec? Budować. Co najmniej 300 tys. domów rocznie, uważa Kate Barker współpracująca kiedyś z Bank of England. Z tym, że takie tempo budowania jest raczej mało możliwe.